piątek, 31 stycznia 2014
czwartek, 30 stycznia 2014
środa, 29 stycznia 2014
poniedziałek, 27 stycznia 2014
niedziela, 26 stycznia 2014
sobota, 25 stycznia 2014
piątek, 24 stycznia 2014
czwartek, 23 stycznia 2014
środa, 22 stycznia 2014
wtorek, 21 stycznia 2014
niedziela, 19 stycznia 2014
Gdyby?
- Pamiętasz ten film „Ile waży koń trojański?" - spytała
jakby od niechcenia.
Paweł odczekał, aż kelner skończy napełniać kieliszki winem
i odpowiedział: - tak, pamiętam. To o tej dziewczynie, co przenosi się w czasie
by odszukać swojego drugiego męża i wyjść za niego pomijając stracone lata z
pierwszym?
- Ten sam - Iza uśmiechnęła się podnosząc kieliszek do ust.
- A Ty? - dodała po chwili - gdybyś miał taką możliwość, to co
zrobiłbyś?
- Lubimy się, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, bo w naszej sytuacji
jedynie na tyle możemy sobie pozwolić. Ale gdybym miał taką możliwość, to wtedy
poszukałbym Ciebie.
- Jesteś kochany - delikatnie dotknęła jego dłoni. A mój mąż
powiedział, że wtedy myślałby o numerach Totolotka.
- Twój mąż jest praktycznym człowiekiem - Paweł uśmiechnął się,
ale uśmiech szybko zniknął z jego twarzy. - A Ty? Szukałabyś mnie?
- Nie - Iza cofnęła rękę na brzeg stołu - przecież nie możesz mieć
dzieci.
sobota, 18 stycznia 2014
piątek, 17 stycznia 2014
Okna
Piosenkę wybrałem nieprzypadkowo. Pochodzi ona z najnowszej płyty zespołu "Nad Porami Roku", która na dniach trafi do sprzedaży. Przepiękne zdjęcie z okładki jest autorstwa mojej koleżanki Violi Smiatek.
(klikając na powyższe zdjęcie przeniesiesz się na stronę zespołu)
czwartek, 16 stycznia 2014
wtorek, 14 stycznia 2014
poniedziałek, 13 stycznia 2014
niedziela, 12 stycznia 2014
Ostatni lot
Marka poznała w dość niecodziennych okolicznościach - spóźniła hamowanie i wjechała w tył jego samochodu. Wyskoczyła zza kierownicy cała roztrzęsiona, a wtedy otworzyły się drzwi i wysiadł On. Spojrzał na nią i sczepione w namiętnym uścisku ich auta. Uśmiechnął się i powiedział:
- Miło, że wpadłaś.
Godzinę później, kończąc kawę wymienili się numerami telefonów.
Ich miłość eksplodowała tęczą spojrzeń, dotyków, pocałunków i namiętności. Pół roku później wiedzieli, że chcą być ze sobą do końca życia. Zaplanowali ślub. Marysia miała przed sobą obronę pracy magisterskiej, Marek od dwóch miesięcy bezskutecznie szukał pracy. W imię wspólnej wieczności, pewni wzajemnych uczuć zdecydowali się na rozstanie. Marek znalazł sezonową pracę w Irlandii, Marysia w tym czasie skupiła się na ukończeniu studiów. Dzięki internetowi wciąż byli blisko siebie. Poza tym raz w miesiącu przylatywał na weekend do Polski.
Było cudownie.
Przyszła Wielkanoc, a Marek niespodziewanie ogłosił, że się nie zobaczą. Ma zaległości w pracy i przez święta musi je nadrobić. Smutno zrobiło się Marysi, ale nie robiła Markowi wyrzutów. Pieniądze przydadzą się na ślub i początek wspólnego życia. A poza tym za dwa miesiące koniec rozłąki.
I wtedy wszystko zaczęło się psuć, choć Marek zarzekał się, że wszystko jest w porządku. Jest tylko przemęczony, stąd rzadziej może wieczorami rozmawiać. Marysia robiła wszystko, by uwierzyć w jego słowa. Dopiero, gdy napisał, że zostanie jeszcze kilka miesięcy dłużej i niestety nie zobaczą się przed wakacjami, zrozumiała, że go traci. Postanowiła ratować ich związek. Zarezerwowała bilet na samolot.
Tuż przed wylotem przyszedł list od Marka.
- Mario... - łzy spłynęły jej po policzkach.
Już wiedziała. To zadziwiające jak dużo w takiej sytuacji potrafi powiedzieć jedno niewinne słowo. Nie była już Kochaniem, Najdroższą, Rozkoszą czy Słodkością. Nie była już nawet Marysią.
I tak poleci. Zdecydowała o tym zanim skończyła czytać list.
Walizki już dawno spakowane, ostatnim spojrzeniem omiotła pokój i wyszła.
Lot z trzeciego piętra był krótki, a ciche mlaśnięcie ciała o bruk zniszczyło świat, w którym żyła.
sobota, 11 stycznia 2014
czwartek, 9 stycznia 2014
środa, 8 stycznia 2014
wtorek, 7 stycznia 2014
poniedziałek, 6 stycznia 2014
niedziela, 5 stycznia 2014
Basen
Spała niespokojnie, dręczona koszmarem kilkudniowej wędrówki. Mimo chłodu jej ciało było zroszone kropelkami potu, zapewne gorączka dawała o sobie znać. Wyschnięty język odruchowo starał się zlizywać ze spieczonych ust wilgoć nocy.
Zbudził ją szmer. Cichy, ledwo słyszalny, niczym osuwające się ziarenka piasku. Jaszczurka? Grzechotnik? Wytężyła słuch próbując wyłapać z ciemności nocy jakikolwiek dźwięk. Po chwili ponownie usłyszała go.
Tak!!! Tak tylko szemrze strumień w ruczaju. Ale skąd na środku pustyni strumień? Czyżby umysł płatał jej figle? Ostatkiem sił zaczęła pełznąć w kierunku kuszącego dźwięku. Jeszcze kilka metrów... jeszcze tylko wyczołgać się na ostatnią wydmę... Już... jest... O Boże! Tu naprawdę płynie strumień, leniwie rozlewając się i tworząc niewielkie jeziorko, w którym przeglądają się miliony gwiazd.
Muszę zdobyć się na ostatni wysiłek i dotrzeć tam... - pomyślała. Już blisko... Czuje zapach wody...
Pić, strasznie chce mi się pić! - łapczywie zaczęła chłeptać wodę. Była chłodna, orzeźwiająca. Dodała jej sił.
Leciutkie zmarszczki na powierzchni jeziorka zapraszająco połyskiwały światłem księżyca.
- Choć, zanurz swe ciało, daj mu rozkosz pieszczoty twojego ciała - wołały w niemym uśmiechu.
Zrzuciła brudne, spalone słońcem ubranie i powoli weszła do wody. Natychmiast poczuła kojący chłód. Zamknęła oczy... Szmer strumyka pieścił jej uszy, rosa pocałunku osiadała na ustach - chłodna, wilgotna, a jakże rozpalająca. Fale jeziorka obmywały piersi, delikatnie rozbryzgując się o nie i otulając swym chłodem. Nabrzmiałe z podniecenia sutki dumnie sterczały rumieniąc się soczystą czerwienią do księżyca.
Ręką wyczuła bijące z dna źródełko. Przesunęła się z jego stronę. Ledwo wyczuwalny i o dziwo ciepły strumień wody zaczął pieścić jej ciało. Poczuła, jak wdziera się do wnętrza, rozgrzewa swym ciepłem, masuje swą siłą, dając niewyobrażoną rozkosz.
Czując zbliżającą się eksplozję soków, nabrała powietrza w płuca i krzyknęła:
- Siostro!!! Basen!!!
sobota, 4 stycznia 2014
czwartek, 2 stycznia 2014
środa, 1 stycznia 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)