środa, 23 października 2013
Z braku laku lepszy kit. Czyli o Swarogu, który jest Światowidem
"Jutro, 15 marca o godzinie 14.30 w budynku Remizy odbędzie się casting do filmu "Swaróg - ogień i krew" Zapraszamy – Tadzik kurdeczka, co to ten czasting?
- Euzebiusz, zabij mnie... - tu Tadzik ugryzł się w język – ale nie wiem.
- Się kurdeczka jutro zobaczy – zawyrokował. - A tera kurdeczka do Czesławy po bełta.
Pierwsi gapie pojawili się przed remizą już około południa. Kilka minut po czternastej pod budynek podjechał czarny Opel Vectra kombi, z którego wysiadła niebrzydka kobieta w wieku nieprzesadnie młodym, pryszczaty okularnik, a na końcu mężczyzna o posturze "długi jak miesiąc, chudy jak wypłata". Był to asystent reżysera Artura Glazury, Filip Bata.
Rozejrzał się wokół i rozbawiony szepnął coś na ucho pani Jadzi, zapewne jakiś nieprzyzwoity żarcik, bo zaczerwieniła się i zaczęła nerwowo chichotać. Okularnik w tym czasie wydał dyspozycje, żeby ustawić się w kolejkę i wchodzić pojedynczo.
Gdy przyszła kolej Euzebiusza, ten mruknął pod nosem - kurdeczka, na co mi to - ale pchnięty przez Tadzika otworzył drzwi. Na jego widok „pryszcz w okularach” głośno przełknął ślinę, a pani Jadzia swój kolejny chichot.
Bata był starym wygą, nie takich już widywał i to go uratowało przed nazbyt teatralnie okazanym zdziwieniem. Szybko otrząsnął się z szoku wizualnego i krzyknął:
- Otóż i nasz Swaróg, groźny bóg ognia! I dodał - Widzimy się jutro, punktualnie o siódmej przed remizą. Samochód zabierze pana na plan.
Oszołomiony dynamicznie rozwijającą się karierą aktorską Euzebiusz nie mógł spać całą noc, zatem bez problemu stawił się o umówionej godzinie przed remizą. Samochód już czekał, bez słowa wsiadł i pojechali na plan zdjęciowy.
- Panie reżyserze, oto nasz Swaróg – powiedział podnieconym głosem Bata przedstawiając Glazurze Euzebiusza.
Ten podszedł do reżysera i przyjrzał mu się z uwagą. Przed nim stał człowieczek o posturze beczki miodu i twarzy mopsa, wzrostem sięgający mu trochę powyżej pasa.
- Doskonały wybór Bata, doskonały. Będą jeszcze z Was ludzie – zawyrokował Glazura, a asystent poczerwieniał niczym podlotek.
Ktoś podstawił Euzebiuszowi krzesło, ktoś inny podał gorącą kawę, kostiumolog wziął miarę, a specjaliści od makijażu rozpoczęli swoją pracę.
- Mamy chwilkę czasu, wprowadzę więc pana w rolę - konfidencjonalnie wyszeptał reżyser.
- Otóż drogi panie – zaczął wyraźnie już podniecony Glazura – jak zapewne domyśla się pan, film będzie o prasłowiańskiej walce dobra i zła, o bóstwach naszych pradziadów wspomagających kruchy świat ludzi w ich walce z siłami ciemności. W warstwie metafizycznej widzę tu paralelę do czasów obecnych, w których zło pod postacią alienacji, wyścigu szczurów i brudnej miłości stara się zniszczyć...
- Ale... - przerwał Euzebiusz.
- Tak, tak, wiem. Paralela może być trudna do uchwycenia, przynajmniej dla kinomana mniej wyrobionego. Ale dziś wszak mamy już widza inteligentnego, na miarę naszych umysłów – Glazura puszczając oko do Euzebiusza wskazał dłonią siebie i jego. Ten uśmiechnął się, bo przypomniał sobie jak to go dyrektorka po głowie głaskała. A przecież głupiego nie tknęłaby, więc porównanie reżysera przypadło mu do gustu.
- Skoro się rozumiemy – kontynuował filmowiec – przedstawię panu uniwersum, w którym przyjdzie się panu poruszać. Otóż jest pan Swarogiem, bogiem ognia, Słońca, rządzi pan przyrodą i społeczeństwem.
W pierwszej scenie Swaróg siedzi za kamiennym stołem, na którym stoi ogromny kielich. Przed stołem jest basen, przez który musi przejść każdy, kto chce dostać się przed oblicze Boga. Płonie w nim oczyszczający ogień, a strzeże go Dziwożona. Wie pan, taka naga i piersiasta jak ta kobieta, którą grała Figura w Mlecznej drodze u Kondratiuka – Euzebiusz pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Nawet myśleliśmy o Figurze, ale ona już nie ma figury, więc będzie Angelina Jolie. Pozwoliliśmy jej zagrać z Olbrychskim, ma wobec nas zobowiązania. Nawet już dla niej zmieniliśmy scenariusz, bo Dziwożony miały obwisłe piersi, zarzucały je na plecy i używały jako pralników. Angelina na to się nie zgodziła.
- A, panowie technicy – nagle zwrócił się w stronę stojącej nieopodal przyczepy – proszę mi krew przygotować. Taką, jak wczoraj mówiłem: z miodu, soku z buraków i wody. A do tej ciemniejszej, żylnej to dodać sosu czekoladowego. Tylko dużo proszę zrobić, jakieś 5 litrów.
- To o czym to my…? A już wiem – ponownie zwrócił się do Euzebiusza.
- Kurdeczka, ón tak zawsze – Euzebiusz zapytał stojącego obok asystenta.
- Dziś ma pan szczęście, bo tylko pieprzy. Normalnie to pierdoli – odpowiedział znudzony Bata.
- ...a w oddali galopują czarni jeźdźcy. Wie pan, jak Komorowska u Zanussiego. No, w tym... w Cwale. Albo husaria u Hoffmana – dodał. W kącikach ust filmowca pojawiła się piana.
- Wtedy pan bierze do ręki pochodnię i podpala nią alkohol, który jest w kielichu. Jak u Wajdy, pamięta pan tę scenę?
- Chyba...
- Wiedziałem, że będzie pan pamiętał. Genialna scena! Ileż w niej mocy, metafizyki i symboliki. Ileż warstw i cieni. A jaka gra aktorska. Szkoda, że Zbyszka nie ma już z nami – Euzebiusz czuł nasilający się ból głowy.
- A teraz proszę się skupić. Czarni jeźdźcy są tuż, tuż. Przerażona Dziwożona ucieka, więc pan wypija zawartość płonącego kielicha, bierze topór do ręki i odrąbuje głowę pierwszemu...
- Tak kurdeczka? - Euzebiusz wziął potężny zamach i ciął toporem. Beczkowate ciało Glazury z plaśnięciem opadło na ziemię, a głowa potoczyła się prosto pod nogi wózkarza. Ten spojrzał na nią i wymamrotał:
- Pan reżyser to dla filmu głowę stracił - a głośniej dodał - Koniec zdjęć, Wracamy do domu.
Po kwadransie na miejscu niedawnego planu filmowego pozostał jedynie Euzebiusz i skrzętnie przez nikogo niezauważone ciało oraz głowa reżysera.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bo nie ma to, jak bez reszty poświęcić się swojej twórczości, swojej wizji, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńBezapelacyjnie :)
Usuń...ech ten Euzebiusz. Lubimy skurczybyka, kurdeczka.
OdpowiedzUsuńAle z tym skurczybykiem to ostrożnie, za mniejsze błahostki machał sikierką :)
UsuńTo może trzeba mu stępić ciut, ciut tę siekierkę:)))
UsuńGłos narodu ze stępioną siekierką? Nie wypada :)
UsuńNo zupełny brak konsekwencji
OdpowiedzUsuń"Euzebiusz zabij mnie" - to słowa Tadeusza
Oberwało się reżyserowi ;)
co za nieporozumienie
A co? Kumpla miał zabić? Nie wypada :)
UsuńNo sam się prosił. To by była kategoria "przysługa" :)
UsuńKumplowi jednak wybacza się nieco więcej. W końcu z kimś pić trzeba :)
UsuńRola życia :))) kurdeczka!
OdpowiedzUsuńEch, żeby tak jeszcze Oskar...
UsuńA myślałam, że Trudzię na plan wkręci, ucieszyłaby się biedna :)
OdpowiedzUsuńTrudzia stworzona do innych spraw :)
UsuńEuzebiusz powala!
OdpowiedzUsuńAle nie byłabym kobietą, gdybym nie zauważyła wersu który czytałam dwa razy: "Dziwożony miały obwisłe piersi, zarzucały je na plecy i używały jako pralników"
I wyobrazić sobie tego nie mogę choć wyobraźnię mam wielką... i co to te pralniki , kurdeczka!?
Definicję pralników również poproszę! Też mnie zaintrygowały, identycznie jak Migafkę :)
UsuńDziwożony występowały w mitologii słowiańskiej. A co do pralników: pewnie widziałaś na filmach lub w książkach jak dawniej kobiety prały pranie. Nad rzeką kładł brudne ubranie na dużym, płaskim kamieniu i uderzały w nie drewnianymi, karbowanymi deseczkami I te deseczki to właśnie pralniki
UsuńO matko!! ;0!!! Teraz wyobraźnia dała wiwatu.... mam dreszcza!
UsuńNieźle :)
UsuńChciałoby się powiedzieć: AŁŁA!
Usuńto się nazywa zaangażowanie aktorskie :) a ten reżyser coś chyba musiał wypić, bo takie wizje, że ja cie nie mogę :)
OdpowiedzUsuńZnam takich, co nic nie biorą, a mają gorsze wizje :)
UsuńPrzenikanie życia i wizji artystycznej.
OdpowiedzUsuńSuper rabnięcie:-)
Tak sobie myślę, że kilku w tym kraju przydałoby się takie rąbnięcie :)
UsuńO matko kochana!
OdpowiedzUsuńAle głowy lecą....
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Cóż... jesień :)
UsuńZaczęłam czytać i pierwsza myśl: czyja głowa dziś poleci?
OdpowiedzUsuńAle i tak efekt ostateczny wywołał niemałe przeżycie!
O Euzebiuszu mogłabym czytać codziennie, odcinek po odcinku :)))
Jedyny w swoim rodzaju, kurdeczka...
Euzebiusz jest nieobliczalny. Nawet mnie zaskakuje :)
UsuńI tu widać, do czego może doprowadzić niejasność przekazu :)
OdpowiedzUsuńp.s. Też mam czarnego Opla Vectrę kombi, ale nie jestem z branży ;)
Kiedyś czarna Wołga, dziś czarny Opel :) Kariera przed Tobą :)
Usuńhi, hi, dobre! Niestety nie posiadam atrybutów. Dziwożony, rzecz jasna :)
UsuńPrzed Tobą na pewno kariera pisarska!
A samochód nie do zdarcia, jak Wołga :)
Zobaczymy kto pierwszy z nas zrobi karierę :)
UsuńPiszesz "czarno" - masakra- uwielbiam ten Twój styl i ten stukot odbijającej się głowwy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, masz we mnie fankę
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://wieczkodagmara.blog.pl/
Mam nadzieję, że następnym razem też Cię nie zawiodę.
UsuńJuż tęskniłam za Euzebiuszem. :) Z bogami lepiej nie zadzierać...
OdpowiedzUsuńMasz racje, bogowie to drażliwy naród :)
UsuńA kamera była włączona? Bo z dubla nici.
OdpowiedzUsuńNiestety, o tym kroniki milczą.
UsuńCałe szczęście, że zajrzałam dzisiaj wcześniej... z bławatków sennych czy innych byłyby nici, a tak to zdążę jeszcze się przejść na ten mostek romantyczny z poprzedniego dnia, żeby kolory zmienić i serce uspokoić:)
OdpowiedzUsuńWiesz, zastanawiam się, stracił głowę za pieprzenie, to co dopiero by się działo gdyby on tak normalnie tego dnia? :))
Może kiedyś nadrobię zaległe odcinki:)
Pozdrawiam
Nie wiem co by się stało, trochę boję się spytać :)
Usuńtak nałogowo już do ciebie wpadam, jak to mówią: dzień bez passengera to dzień stracony :) ale dziś tylko powiedzieć dobranoc, a post to sobie jutro przeczytam, bo dziś juz nie kontaktuję :)
OdpowiedzUsuńDobranoc, do jutra :)
UsuńPrawda czasu i prawda ekranu - i po co było do tak dawnych czasów sięgać? :D
OdpowiedzUsuńTen na filmiku to nie ów Swarożyc?
Cztery oblicza to raczej miał Światowid. Ale studia dawno kończyłem, więc mogę się mylić :)
UsuńPuenta:
OdpowiedzUsuńWszystkim, ktorzy peirdola nalezy odrabac glowy!
JAk powiem doskonale, to sie pewnie powtorze po raz stutysieczny...
Wyobrażasz sobie ile po świecie chodziłoby samych korpusów? :)
UsuńO! moj ulubiony Euzebiusz powraca! i to w najlepszym swoim makabrycznym stylu :) Bardzo podoba mi sie okreslenie:" w wieku nieprzesadnie mlodym":):):)
OdpowiedzUsuńTo jeszcze nie jest ostatnie zdanie o Euzebiuszu... jak sądzę :)
Usuń