Andrzej
ufał swoim zmysłom bezgranicznie. Szczególnie szóstemu. Dlatego
natychmiast gdy ten objawił się pod postacią mrowienia na karku, zgasił
lampkę na biurku i zastygł w bezruchu. Chwilę później usłyszał zgrzyt
klucza w zamku, przytłumione skrzypienie skórzanych podeszw i znajome
pochrząkiwanie. To Antoni Ścierewicz - Główny Bibliotekarz, który lubił
osobiście doglądać spraw. Nie ufał nikomu, nawet nocnemu stróżowi,
często więc zrywał się w środku nocy z łóżka i biegł do Biblioteki
sprawdzić czy wszystko w porządku. Po takiej wizycie następnego dnia
zazwyczaj znikały dwie lub trzy osoby. Bezpowrotnie. A „Mój Tosiu” - jak
pieszczotliwie mówił o nim Pierwszy Marabut, dorobił się opinii
Dzierżyńskiego XXI wieku.
Za
kilka miesięcy, siódmego kwietnia 2023 roku Przenajświętsza
Rzeczpospolita będzie obchodziła dziesiątą rocznicę odzyskania
Niepodległości. W Bibliotece Narodowej ogłoszono trzeci, najwyższy
stopień gotowości. W praktyce oznaczało to militaryzację obiektu i jego
pracowników. W świetle zbliżającego się święta był to krok niezbędny,
tym bardziej, że pojawiła się nowa, bardzo silna grupa opozycjonistów,
dla których trzeba w trybie pilnym napisać nowe scenariusze.
-
Teraz? – Mieczysław spojrzał pytająco na syna. Mikołaj podszedł do ojca
z butelką Burbona, zawahał się, po czym zapełnił szklankę niemal do
połowy.
- Tak tatusiu, teraz. Lepszej okazji nie będzie – mówiąc to, unikał ojcowskiego wzroku.
-
Masz jeszcze jakąś opozycję w partii? To każ im jechać ze mną,
przynajmniej upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu – Mieczysław
Gąsowski, prezydent tzw. „trzeciej Rzeczpospolitej” opróżnił szklaneczkę
jednym haustem i wyszedł z gabinetu. Mikołaj opuścił go dopiero rankiem
następnego dnia, gdy był pewien, iż każdy szczegół operacji „Marabut”
jest zapięty na ostatni guzik. Kryptonim sam wymyślił i był z niego
niezmiernie dumy. Na pozór zupełnie niewinna nazwa, niemal każdy będzie
to kojarzył z ptakiem, gdy tymczasem Gąsowski Junior miał na myśli
obdarzonego czcią, uważanego za świętego i uzdrowiciela duchowego
przywódcę w islamie. On będzie takim Marabutem tu – w Polsce.
Wizyta
kurtuazyjna prezydenta Mieczysława Gąsowskiego w Kaliningradzie
zakończyła się katastrofalnie. Zaledwie kilka mil po opuszczeniu portu,
potężna eksplozja przełamała luksusowy jacht prezydencki na pól, a ten
zatonął w niecałe 3 minuty. Nikt nie przeżył katastrofy. A właściwie
zamachu, bo już następnego dnia pojawiły się w prasie niezbite dowody,
że był to zamach terrorystyczny. Do akcji ruszyły bojówki propagandowe
opozycyjnej partii „Tylko Sprawiedliwość”. W ciągu kolejnych trzech dni
rozdzwoniły się telefony, a gdy zamilkły, większość społeczeństwa była
po stronie opozycji. Wystarczyło do tego dorzucić kilka frazesów i
bojowych haseł na pogrzebie ojca i przejąć władzę. Tak też się stało. 7
kwietnia 2013 roku „Tylko Sprawiedliwość” wygrała przedterminowe wybory,
a Mikołaj Gąsowski został jej pierwszym premierem. Wkrótce również
prezydentem, by po trzech latach oba tytuły zastąpić „Pierwszym
Marabutem Przenajświętszej Rzeczpospolitej”.
Gdy
ponownie zazgrzytał klucz w zamku i ucichły kroki, Andrzej odczekał
jeszcze kilka minut, po czym zapalił lampkę i wrócił do pracy. Od trzech
lat był scenarzystą w Bibliotece Narodowej. Specjalizował się w pisaniu
scenariuszy dla kobiet. Tym razem było inaczej. Mimo to praca szła
gładko, jedyny problem, jaki się pojawił, to tytuł scenariusza. Po
godzinie zastanawiania zdecydował się na „Przepraszamy za usterki”.
Czek
na sto tysięcy euro leżący na biurko kierownika Katedry Teorii
Sygnałów Instytutu Telekomunikacji, Teleinformatyki i Akustyki
Politechniki Wrocławskiej prof. dr hab. inż. Juliana Wątorskiego nie
robił wrażenia. To już trzeci w tym miesiącu, a dwudziesty czwarty w
ciągu ostatnich pięciu miesięcy. Jak i we wcześniejszych przypadkach
darczyńcą była Fundacja „Kapitał”, a czek zawierał adnotację: na
dofinansowanie badań Sekcji G Pracowni Przetwarzania Sygnałów. Nawiasem
mówiąc o jej istnieniu profesor Wątorski dowiedział się dopiero po
otrzymaniu pierwszego czeku. I na tym kończyła się jego wiedza.
Wrocław, dnia 6 lipca 2012 roku
Prezes Fundacji „Kapitał”
Informuję,
iż przeprowadzone w trakcie Euro 2012 testy wypadły nad wyraz dobrze. Z
pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, iż najpóźniej jesienią
przedstawimy finalną wersję produktu, który wykorzystując fale
magnetyczne emitowane przez telefony komórkowe, umożliwia przesyłanie
danych do mózgu rozmówcy, a tym samym modyfikowanie jego pamięci.
Z poważaniem
Prof. Dr hab. Hieronim Śliweczko
Scenariusz
był już gotowy. Andrzej przeczytał go raz jeszcze, poprawił kilka
przecinków, dopisał parę zdań i zapisał plik na pendrive, a kopię wysłał
na utajniony adres meilowy. Przed nim najtrudniejsze zadanie –
wprowadzenie scenariusza w obieg. Na razie nie bardzo wiedział jak to
zrobić, bo obiekt unikał telefonów. Póki co napisał więc krótki skrypt
Autorespondera skrzynki pocztowej, dzięki któremu wysyłając sms z
docelowym numerem telefonu uaktywniał scenariusz. Okazja nadarzyła się
miesiąc później…
-
Szanowni Państwo, z okazji dziesiątej rocznicy powstania Naszej
Przenajświętszej Rzeczpospolitej z ogromną przyjemnością zapraszam
Państwa do obejrzenie Wieczernika, którego gościem będzie Pierwszy
Marabut, Mikołaj Gąsowski. W trakcie rozmowy widzowie będą mogli zadawać
pytanie, podaję więc numer telefonu: 0777 707 707.
-
I jeszcze jeden telefon do naszego szanownego gościa – prowadząca
uśmiechnęła się nieznacznie bojąc się być oskarżoną o frywolne
zachowanie.
- Tak, tak… - mruknął Marabut poprawiając słuchawkę w uchu. Ale ostatni – dodał.
-
Dzień dobry. Na wstępie proszę przyjąć gratulacje z okazji rocznicy.
Szczerze Pana podziwiam za ogrom pracy, jaki Pan włożył w tworzenie
Naszej Przenajświętszej. W związku z tym mam pytanie, mogę? – wahanie w
głosie wypadło nieco teatralnie, na szczęście nikt nie zwrócił na to
uwagi.
- Tak, proszę bardzo – odparł z lekkim znudzeniem Marabut.
- Proszę mi powiedzieć jak to było naprawdę?
W studio i przed telewizorami zapadła cisza. Gąsowski poprawił krawat, nabrał powietrza i odpowiedział:
-
Jesienią 2012 roku nasza partia pozyskała technologię sterowania
ludźmi, która polegała na wykorzystaniu fal magnetycznych emitowanych
przez telefony komórkowe do modyfikacji ich pamięci. Całą zimę pisaliśmy
odpowiednie scenariusze, które uaktywnialiśmy dzwoniąc do ludzi i tym
samym prowokując zamieszki wczesną wiosną 2013 roku. Brakowało nam
jednak tak zwanej „kropki nad i”. Wtedy mój tatuś, ówczesny prezydent,
zaproponował pewne rozwiązanie. Miesiąc wcześniej zdiagnozowano u niego
raka żołądka, postanowił więc, że jak ma odejść, to na własnych
warunkach. Zdecydował więc, że popełni samobójstwo fingując zamach na
swoją osobę, co miało pomóc naszej partii. To była właśnie tak kropka,
której nam brakowało. Później wypadki potoczyły się bardzo szybko,
efektem czego mogę dziś siedzieć przed Państwem i o tym opowiedzieć –
ludzie z niedowierzaniem słuchali Marabuta, niektórzy przecierali oczy
myśląc iż to jakiś sen.
-
Dziś zdałem sobie sprawę z tego, jak tatuś poświęcił się dla mnie i jak
bardzo mi go brakuje – kontynuował – chyba dłużej nie potrafię znieść
tej samotności.. – po policzkach Marabuta spłynęły łzy, po czym jednym,
zdecydowanym ruchem wyjął z kieszeni pistolet, przyłożył do skroni i
nacisnął spust. Strzał rozerwał w strzępy czaszkę, zakrwawione fragmenty
mózgu ochlapały prowadzącą, widownię i kamery.
I wtedy, ktoś całkiem przytomnie przełączył widok na starą, znalezioną w kącie studia tablicę: „Przepraszamy za usterki”.
Albo mi się wydaje, albo wykorzystałeś głośne fakty, zamieniając jedynie pojazd?
OdpowiedzUsuńMakbra z krwią na ekranie - w życiu można wiele przkręcić, ale przed Tobą ukryć się nic nie da :)
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Nie potwierdzam, nie zaprzeczam :)
UsuńNiczym Mrożek normalnie. Chociaż, nie powiem, brakuje mi to jeszcze jakiejś Salome tańczącej z głową Marabuta.
OdpowiedzUsuń;)
PS. Wiesz, że ten tekst w nawiasie nikogo nie zniechęci - wręcz przeciwnie?
Ina, pobudziłaś mi wyobraźnię tą tańczącą Salome :)
UsuńJakoś to przeżyję.
UsuńW kolejnej wersji dorzucę Salome :)
UsuńTo trzymam za słowo ;) Może tańczyć na przykład na Aurorze, albo... dobra, już nie podpowiadam ;)
UsuńeNNko - To chyba dobrze ;)
No i patrzę na mój telefon z nieufnością.........namieszałeś ;)
OdpowiedzUsuńNastępne będzie o telewizorze :)
UsuńNa telewizor i tak patrzę tylko kiedy muszę :)
Usuń" Tylko bez polityki, proszę " :)
OdpowiedzUsuń... jednak nie skomentuję.
OdpowiedzUsuńAleż cios!
UsuńJeszcze niejedno opowiadanie bardziej lub mniej zakamuflowane się przeczytamy.
OdpowiedzUsuńTrzeba tylko czasu, może nawet brzoza stanie się chwastem?
Zaraz po wydarzeniu miałam uczucia mieszane, chociaż ocenę bardzo jednoznaczną.
Kiedy przeczytałam, że do dzisiaj pozostaje niewyjaśniona katastrofa lotnicza w Gibraltarze (od 1943 roku ), w której zginął generał Sikorski to jestem bardzo spokojna. Katastrofa w Smoleńsku nigdy nie będzie wyjaśniona, podobnie jak tamta w Gibraltarze. Chociaż w obu przypadkach przyczyny były takie same, czyli błąd ludzki.
A podobno tragedia na World Trade Center też nieźle podzieliła mieszkańców.
Czyli nie da się nic zrobić. Pat. Taki świat, tacy jesteśmy my.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Zwłaszcza, że dziś na stronie głównej Onetu jest artykuł o fałszowaniu zdjęć przez ekspertów Macierewicza.
UsuńOwszem, cios. Przeżyję i to.
OdpowiedzUsuńInternet to doskonałe środowisko dla tchórzliwych frustratów. Baw się dalej panie/pani Nikt.
Usuńczyżby jacht roztrzaskał się o wystający z wody konar? :) chyba skończę z gadulstwem przez telefon ;D
OdpowiedzUsuńAlbo zmień numer :)
UsuńPrzepraszam, usterka w komentowaniu. Wcześniej odebrałam telefon.
OdpowiedzUsuńJa też i nie mogę...
UsuńOd tej strony cie jeszcze nie znalam, Euzebiusz to tylko przedspiew twoich literackich (i nie tylko ) talentow marnujesz sie chlopie! niech ktos cie wreszcie dostrzeze; jak juz bedziesz slawny to pamietaj kto dostrzegl ten geniusz w tobie i nie zapomnij o skromnej blogerce z bxl! :):):)
OdpowiedzUsuńZanotowałem :)
UsuńRewelacja:)::)
OdpowiedzUsuńPo "Igrzyskacch smierci", "Uciekinierze" teraz TY.
Ale to wszystko sequele "Roku 1984".
Mistrzowstwo.
A jak myslisz o wydaniu ksiazki i potrzebujesz wsparcia to sie doloze. No, wiadomo z czym!
Nie tylko z zyczeniami powodzenia, buzkami i takimi tam:):)
O kurcze, dołączę do Orwella! :)
UsuńDzięki, jakby co, to już wiem u kogo szukać pomocy.
Ciekawie zaskakujesz. Podoba mi się!
OdpowiedzUsuńCzasem lubię zaskoczyć :)
Usuń