- Niemce zaś dają? To się Stasiek obłowi – skomentował Tadzik.
- Nie Niemce, ino nasi. To za te wojne jaruzelską – sołtys był już bliski omdlenia. Litr samogonu wypity wczorajszego wieczora nadal szumiał w głowie. Na szczęście w porę zauważył to przedstawiony chwilę wcześniej gość, starszy referent Antoni Żydeczko i szybko rozpoczął to, jego zdaniem i tak bezsensowne zebranie.
Żydeczko był starym urzędniczym wyjadaczem. Ten pięćdziesięciodwuletni mężczyzna o twarzy Donalda Sutherlanda w administracji państwowej przepracował prawie 35 lat. Przetrwał rządy komunistów, bo żaden upadający sekretarz nie pociągnął go w dół. Wymyślony przez siebie żart, jakoby w 1968 roku miał usłyszeć od sekretarza komitetu wojewódzkiego: Żydeczko, wy powinniście zmienić nazwisko na Aron Syjoneczko spowodował, iż nowa władza widząc w nim represjonowanego, w pełni mu zaufała.
W Zamordach bywał nie raz, znał tych ludzi jak własną kieszeń i wiedział, że poza pędzeniem bimbru i zgwałceniem żony komendanta, w stanie wojennym nic ciekawego tu się nie wydarzyło. A to pod represje nie podpadało. Ale kazali, to przyjechał, 50000 zł za delegację piechotą nie chodzi.
- Dzień dobry wszystkim, nazywam się Antoni Żydeczko i reprezentuję władze wojewódzkie – zaczął pewnie – jak wiecie, nie ma już komuny, mamy nowy, demokratyczny rząd, który postanowił wypłacić zadośćuczynienie osobom poddanym represji...
- A co to ta depresja? - przerwał Walerek.
- Depresja jest w Izraelu i dlatego Żydzi są smutni – wypalił Tadzik.
- Gupiś kurdeczka. Nie w Izraelu, ino w morzu Martwym i nie są smutni, ino kurdeczka płaczą – Euzebiusz dumnie wyprężył pierś.
- Euzebiusz dobrze gada, oni tam nawet mają taką ścianę do płakania – krzyknął Tadzik i dodał: - Pan, panie Żydeczko to wisz chyba o tym, nie?
- Płaczą, bo naszego Jezuska ukrzyżowali, ot co! – zaperzył się Walerek, a jego słowom towarzyszył pomruk aprobaty.
- Spokój, proszę o spokój. Nie mieszajmy się w sprawy religii i Izraela, chodzi o represje czyli prześladowania za walkę z komuną.
Na sali, jak przewidywał, zapadła cisza. Odczekał trzy minuty, uśmiechnął się pod nosem i zaczął pakować dokumenty do teczki. Spojrzał na zegarek – zdążę na popołudniowy pekaes – pomyślał.
- To się zgłasza – padło z tylnego rzędu. Żydeczko przerwał pakowanie, spojrzał na właścicielkę wciąż unoszącej się ponad głowami zgromadzonych ręki:
- A co pani robiła w stanie wojennym? - zapytał.
- No w tym... znaczy się w ruchu oporu była.
- I pomagała jak mogła – dodała Bożenka próbując założyć grubiutkie rączki na ogromnych piersiach.
- Bożenka, tyś kurdeczka bynajmniej z sekretorzem się nie ruchała? - wtrącił siedzący za nią Euzebiusz.
- Ruchała, ruchała... może i ruchała, ale opór przy tym stawiała, to i tera za ruch oporu robi – powiedziawszy to zadarła nosek, dumna z riposty i z faktu, iż nareszcie udało jej się spleść na piersiach serdelkowe ręce.
Zdjęcie rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńRuch oporu widać wszędzie można znaleźć.
Zgodnie z jakimiś tam prawami fizyki, wszędzie, gdzie występuje ruch, jest i opór :)
UsuńKurdeczka, wydajrze ksiazke, nawet ebooka, bo cytowac Cie trzeba, jak klasyka:D:D:D
OdpowiedzUsuńDaj spokój, bo się klasycy w grobach przewracają :)
UsuńNo to poszły konie po betonie. A wszystko jest względne bardziej niż teoria Einsteina... nawet opór:-)
OdpowiedzUsuńW tej opowiastce jest element prawdy. Kiedyś czytałem relację pewnej pani, która dobrowolnie zgłosiła się do pracy w obozowym pufie, a później powiedziała, że była w obozowym ruchu oporu i pomagała jak tylko mogła. Nie oceniam tego negatywnie, bo puff dawał dużą szansę przeżycia. Zachwycił mnie jedynie komizm sytuacji, dlatego pozwoliłem sobie go wykorzystać.
UsuńZadziwia mnie Twoja, tak dobra znajomość historii....z takimi detalami ;)))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńZdjęcie wow :)
Historia to mój zawód wyuczony :)
Usuńhahaha świetne! Co tam depresja czy represja, smutni czy morze mają :))))
OdpowiedzUsuńWiedza Euzebiusza powala!!
Gdy tak wspólnie spisujemy jego przygody, Euzebiusz czasem o coś zapyta, a później błyszczy wśród kolegów :)
UsuńSprytny chłopak, nie powiem :)))
UsuńOj, bardzo :)
UsuńA ja sobie założyłam ręce na piersiach i czytam:) A czyta się znakomicie!
OdpowiedzUsuńI myślę: ile to takich, tudzież podobnych przypadków miało miejsce w tamtych czasach.
Ot życie i "zmuszająca" do tego taka, a nie inna sytuacja.
Pozdrawiam:)
Datego nigdy nie oceniam postaw z tamtych czasów. Poza oczywiście tymi ewidentnie negatywnymi.
UsuńFajnie się czytało. Zdjęcie super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy.
Cieszę się. Może jeszcze w tym roku Euzebiusz odwiedzi mojego bloga :)
Usuń"Ruch oporu" wygląda na oksymoron... :))) A Euzebiusz oczywiście wszystko wie. :)))
OdpowiedzUsuńWierzę Ci na słowo :) Z tym oksymoronem :)
UsuńCzasami ważne jest jak opór stawiać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Zbyt duży opór rodzi agresję :)
UsuńCiekawa interpretacja Ruchu oporu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja tak mam :)
UsuńInteresting and amazing picture with great details !!!
OdpowiedzUsuńThank you my friend.
UsuńEuzebiusz musi KONIECZNIE wpaść do ciebie na bloga w tym roku! To nasz "bohater pozytywny". Widać opór mozna w różny sposób stawiać, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Miłego tygodnia sympatycznemu znajomemu Euzebiusza:)
OdpowiedzUsuńOK, w takim razie porozmawiam z nim jak ofiara z katem :) Na pewno się zgodzi :)
UsuńO matko, wolałam żebys nie był ofiarą w tym układzie, bo Euzebiusz ma bądź co bądź twardą rękę... porozmawiaj znim tak po dobroci...
OdpowiedzUsuńSpróbuję pogłaskac go po główce, jest na to łasy :)
Usuńtylko nie przesadź z czułoścami, hi, hi, bo może to opacznie zrozumieć, a tego pewnie byś nie chciał :):):) dobranoc! o ile uda sie przed północą:)
OdpowiedzUsuńNie, no... Spokojnie, będę ostrożny jak saper na polu minowym :)
UsuńTo była Bożenka naczelną oporniczką! A żona komentanda opierała się ruchowi oporu? ;)
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej. A żona komendanta była kontrrewolucją :)
Usuń