Jej oblicza wydają się być nieskończone: dzwonek do drzwi, telefon od ukochanego, kroplówka, zdjęcie, uśmiech, pracujący respirator, uścisk dłoni, kredyt, sygnał karetki, list od ukochanej,
twarz matki, oczy dziecka, szczęk narzędzi chirurgicznych, okno, SMS, ręka ojca, zegarek,
ławka w poczekalni, cisza...
I powiadają, że umiera ostatnia.
fantastyczne foto! zawsze warto mieć nadzieję :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNawet jak się umrze, to jest nadzieja na zmartwychwstanie.
UsuńNadzieja na suche pranie? :)
OdpowiedzUsuńTo najładniejsza wersja.
A tu jeszcze coś innego:
http://www.youtube.com/watch?v=wV0E-tuPoL8 Nie ma przyszłości, ale jest nadzieja...
Uwielbiam Twoje zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja też. To znaczy Twoje!
Usuń...tak mówią, że umiera ostatnia, mówią też że jest matką głupich. Ale któż z nas nie miał/ma nadziei/ję. Zawsze na coś się czeka, czegoś się pragnie i zawsze jest Nadzieja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy.
Bo z nadzieją to nawet lepiej się odchodzi.
UsuńJa zawsze mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie ta nadzieja :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zawiodła :)
Usuńbez nadziei nie ma zycia, trzeba na cos czekac i w cos wierzyc,inaczej smutno
OdpowiedzUsuńWiem coś o tym...
UsuńNadzieja to kotwica optymistów:-)
OdpowiedzUsuńI kulą u nogi pesymistów? :)
UsuńNadzieja, no cóż, bez byłoby jednak trudno żyć :)
OdpowiedzUsuńA tak mamy nadzieję, że łatwiej :)
UsuńKilka zdań, kwintesencja nadziei... Jak zwykle pięknie napisałeś, potrafisz ująć w niewielu słowach tak ważne sprawy. Dziękuję za ten krótki tekst. Lubię mieć nadzieję, to ułatwia codzienność:-) Miłego dnia z...nadzieją:-)
OdpowiedzUsuńTeoretycznie jest wszędzie, w praktyce nie zawsze dostrzegalna.
UsuńMój tytuł "tej nadziei": ZWIASTUN SŁONECZNEJ POGODY :)
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę czas, kiedy to zdjęcie zrobiłem (weekend majowy), to się spełniło :)
UsuńVerdadeiramente fantástico com uma maravilhosa composição.
OdpowiedzUsuńUm abraço
Muito obrigado.
UsuńUm Abraço
Mowia tez, ze jest matka glupich, ake kazda matka kocha swoje dzieci;)
OdpowiedzUsuńMowia tez, ze jest kochanka odwaznych.
O tej kochance to nie znałem.
Usuńkochanka odważnych - bardzo podoba mi się to stwierdzenie, a zdjęcie fantastyczne! Jeszcze dorzucę coś od siebie, zasłyszane kiedyś, już nie pamiętam gdzie:" Nadzieja nie ma końca. Choć rwie się bez przerwy." dobranoc :)
UsuńŻyje, dopóki jest... nadzieja.
Usuńsad words like the weather since days and days !
OdpowiedzUsuńtears from heaven
But it will be better ... Maybe tomorrow.
UsuńNadzieja zawsze mnie wspiera:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń..., bo Nadzieja umiera ostatnia...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
No... to mamy jeszcze mnóstwo czasu.
UsuńPozdravki
Tyle się mówi o nadziei; że umiera ostatnia, wspiera, że trudno bez niej żyć...
OdpowiedzUsuńZ tego wniosek, że nadzieja to dobra rzecz...
Pozdrawiam:)
Dobra czy niedobra, ale niech nam żyje sto lat!
UsuńJak jest całkiem beznadziejnie to bez nadziei się chyba nie obejdzie? Przynajmniej taką mam nadzieję.
OdpowiedzUsuńJest wręcz niezbędna.
UsuńMówią, że umiera ostatnia, potem już tylko my.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))
No tak, już tylko my...
UsuńTo moje pierwsze odwiedziny na tym blogu, ale już czuję, że zawitam tutaj kolejny raz.
OdpowiedzUsuńNiesamowity klimat bloga, zdjęć i wpisów.
Bardzo się cieszę z Twoich odwiedzin, serdecznie zapraszam i pozdrawiam.
UsuńMożna odrzucić wiarę, można stracić nadzieję, ale czasem najtrudniej pozbyć się... miłości...
OdpowiedzUsuńMasz rację...
Usuńnie umiera, przechodzi do innych ...
OdpowiedzUsuńCzyli moja nadzieja może być w kimś innym?
UsuńChyba tak, umiera ostatnia, bo najtrwalsza jest Miłość, więc Ona się ostoi :) nawet gdy Wiara z Nadzieją położą się na cmentarzysku, Miłość zostanie :)
OdpowiedzUsuńA gdy nie ma miłości?
UsuńNa bank Miłość jest. Przecież nosisz w sobie pierwiastek dobra, a więc Miłości :) no i przeiceż każdy z nas jest powołany do Miłości :)
Usuńnie marudź, tylko lepiej się uśmiechnij :)
No dobra, uśmiecham się :)
UsuńCuuudownie! :D
UsuńW tych kilku słowach ująłeś to, co się działo ze mną w tamtym czasie. Wtedy chwytałam nadzieję, czym się da, następnie roztrzaskała mi się na milion małych kawałków, a obecnie próbuje do siebie skleić każdy kawałek nadziei, czy to się udaje? Możliwe, że tak, ale to jest bardzo powolny proces...
OdpowiedzUsuń