środa, 26 marca 2014
Obelga
Świtało.
Euzebiusz chwiejnym krokiem szedł poboczem drogi. Nie, nie był pijany, wracał od Gertrudy. Był oszołomiony, ale też szczęśliwy. Znalazł punkt G, łechtaczkę i swoją kuśkę w... na samo wspomnienie gdzie, nogi ugięły się pod nim.
Drogę znał na pamięć, z przyjemnością oddawał się więc wspomnieniom upojnej nocy. I zapewne dlatego nie zauważył mijającego go czarnego BMW 316. Auto zatrzymało się kilka metrów dalej i wtedy Euzebiusz poczuł smród ulatniającego się gazu z kiepsko zamontowanej instalacji LPG.
Podszedł bliżej i przyjrzał mu się uważnie. Samochód był w opłakanym stanie – jak inne, odwinięte z przydrożnych słupów pod Hamburgiem czy Monachium, a którymi jeździła ta hołota.
Gdy już miał ominąć zawalidrogę, wysiadło z niego trzech młodych mężczyzn. Dresowe spodnie, ogolone głowy i obłęd w oczach jednoznacznie wskazywały na to, iż są Bogami. Przynajmniej tu i w ich mniemaniu.
- Patrzcie kurwa jaki pajac! – wrzasnął jeden z nich, a pozostali zawtórowali mu pijackim rechotem.
- Dziadek, kasa albo jebnę – już całkiem poważnie dodał drugi machając kijem bejsbolowym.
Mówiąc szczerze Euzebiusz nie słuchał ich jakoś szczególnie uważnie, gdyż w myślach ponownie przeżywał cudowne odnalezienie łechtaczki Gertrudy.
- Kurwa, masz jakiś problem?! - wrzasnął trzeci.
- Ja pierdolę, idiota jakiś! Idiota!!! Kasa dziadek – dodał po chwili.
Euzebiusz porzucił na chwilę wspomnienia o barchanowych majtkach kochanki, omiótł wzrokiem intruzów, a później po prostu trzepnął siekierą każdego z nich w łeb. Ale gdy pozostawiona na chwilę bieliźniana myśl odpłynęła w siną dal, ze złości trzepnął ich jeszcze raz. A tego, który nazwał go idiotą, kopnął jeszcze w krocze. Później żałował tego, bo facet już i tak był trupem, więc nic nie poczuł, a kopniecie, które miało być lekiem na obrazę spowodowało jedynie ból stopy.
Gdy Euzebiusz wrócił do domu, trząsł się już jak galareta. Nalał sobie szklankę samogonu, ale niewiele to pomogło. Wciąż nie mógł dojść do siebie. I już wcale nie chodziło o nocne igraszki.
Nie mógł znaleźć sobie miejsca, chodził to tu, to tam, aż wreszcie usiadł i włączył staśkowy telewizor.
- Kurdeczka, jak Stasiek wróci, cza będzie oddać – pomyślał. Przełączył na jakiś kanał. Kończące się reklamy ustępowały miejsca porannym wiadomościom. Po nich znowu reklamy i prognoza pogody, w trakcie której już wiedział co zrobi...
Nareszcie oczyszczony umysł ustąpił miejsca sennym marzeniom o Gertrudzie.
Euzebiusz obudził się w południe. Przetarł oczy i przypomniawszy sobie, co ma zrobić, raźno zabrał się do roboty. Umył głowę, z szafy wyciągnął stary garnitur w kolorze kiedyś fioletowym, odszukał buteleczkę "Brzozowej", z której upił kilka łyków, a resztę wylał na siebie. Przeglądnął się w skrawku lustra i zadowolony z oględzin założył płaszcz, ten po akwizytorze, wziął siekierkę i wyszedł. Po chwili wrócił się, schował siekierę pod łóżko i tym razem wyszedł na dobre.
W autobusie, jak zwykle ustąpili mu miejsca. Otworzyli też wszystkie okna. Na szczęście była już wiosna, więc nikt nie przemarzł. A gdy Euzebiusz wysiadł, dało się słyszeć ciche stuknięcia. To spadały kamienie z serc pasażerów.
Po kilkunastu minutach błądzenia, nareszcie dotarł na miejsce.
- Kurdeczka – wyszeptał w niekłamanym podziwie.
Rozejrzał się, ale nie dostrzegł nic niepokojącego, ruszył więc przed siebie. Ale z każdym kolejnym krokiem kolana trzęsły się coraz bardziej. Gdy do drzwi miał zaledwie kilka kroków, pot spływał po nim, jakby był miniaturą wodospadu Niagara. Jeszcze jeden krok i... automatyczne drzwi otworzyły się przed nim. Wystraszony cofnął się, a te, równie automatycznie zamknęły się. Euzebiusz zaczynał żałować, że w domu zostawił siekierkę. Ale już nie było odwrotu, zamknął więc oczy i ruszył. Ciche syknięcie otwieranych drzwi, a chwilę potem kolejne, sygnalizujące ich zamknięcie się. Jakiś miły, damski głos powiedział mu: - dzień dobry.
Wtedy otworzył oczy. Nad nim wisiał ogromny, czerwony afisz, na którym było napisane: Media Markt - nie dla idiotów.
Z radości ucałował hostessę wręczającą mu nową ofertę sklepu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Klimat jak opowieści Pilipiuka o Jakubie Wędrowyczu ;-)
OdpowiedzUsuńBo Euzebiusz to jego młodszy brat cioteczny od strony ojca matki.
UsuńAaa, nie załapałam w pierwszej chwili po co on tam polazł ;D
OdpowiedzUsuńBo to był bardzo przebiegły plan :)
UsuńCiekawe czy zakupy się udały :)
OdpowiedzUsuńNie wiem... ostatnie, co kupił Euzebiusz, to kuchenka gazowa do pędzenia bimbru. To było chyba w 1958... :)
UsuńBo miewamy czasem głupie sny
OdpowiedzUsuńAle potem się budzimy i ...jesteśmy w Media Markt? ....
Pozdrawiam cieplutko:-)))
Albo w Biedronce :)
UsuńCzy to jawa czy sen... :))
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało ... tylko tak przed snem za groźnie miejscami bywało. No, ale finał radosny.
A tak w ogóle to przed świętami będzie sporo promocji na AGD ... :)
Z AGD Euzebiusz najbardziej lubi siekierkę :)
UsuńI teraz, ilekroc bede widywala ludkow z ulotkami to bede miala Euzebiusza w glowie:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite!
To co z ta ksiazka?
Słyszałem, że w planach jest drukarnia, która ją wydrukuje :)
UsuńEch ten Euzebiusz...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Szatan nie człowiek :)
UsuńCzasami mijam Euzebiusza w miejscu nie dla idiotów. Narracja wyrazista, bo czytając czułem, że realnie jestem w miejscu opowieści. Wszystko było na wyciągniecie ręki.
OdpowiedzUsuńBo on po prostu lubi tam bywać. To jego Avalon :)
Usuń,,Brzozowa" mnie zaintrygowała. W gardło i na siebie...
OdpowiedzUsuńZawsze to bardziej wysublimowany produkt niż denaturat :)
Ach, ten świeży powiew lasu... :)
UsuńA mnie w tym wszystkim zaciekawiła Gertruda.
OdpowiedzUsuńCo ona na to?
Pociągnęłabym ten wątek...
Gertruda pojawia się tu i ówdzie. Jak klikniejsz tag: Euzebiusz, to wyświetlą Ci się pozostałe opowieści.
UsuńQuite an ordeal that seems product of a dream.
OdpowiedzUsuńRegards
http://ventanadefoto.blogspot.com.es/
Ech, co on by zrobił bez tej siekiery... ;)
OdpowiedzUsuńBiednie byłoby :)
Usuń