- Gdy tylko otworzyłam
drzwi samochodu, wiedziałam, że już jesteś – promienny uśmiech Beaty doskonale
nastroił mnie na resztę dnia. Po pierwsze, bo rozkosznie się uśmiechała, po drugie:
bo to była Beata i po trzecie: bo się za nią stęskniłem.
- Wiesz, pachnie już przy
drzwiach na dole, a im wyżej, tym cudowniej. Nawet nie wiem kiedy pokonałam te
pięć pięter – tym razem zachwyciła mnie mieszaniną zalotności Nigeli Lawson i
tajemniczości Mony Lisy.
- Witaj... cieszę się, że
jesteś – powiedziałem, muskając na powitanie jej karminowoczerwone usta.
- Kawy? Wina? Mam
marokańskie Sidi Brahim.
- A masz kardamon do kawy?
- spytała niecierpliwie. Wiedziałem, że bardzo chciałaby zapytać skąd te
zapachy, ale nie zrobi tego. Uwielbia niespodzianki. Będzie więc tęsknie
spoglądała w kierunku kuchni i posyłała pytające spojrzenia. Na które
absolutnie nie wolno mi reagować.
- Oczywiście, że mam,
przecież to afrodyzjak – odpowiedziałem, puszczając do niej oko. Podeszła,
pocałowała mnie i szepnęła do ucha: to poproszę.
Na ścianach migotały
cienie świec, z głośników sączyła się arabska muzyka, a my siedzieliśmy na
przeciw siebie, dotykając się opuszkami palców. Ta chwila mogłaby być
wiecznością...
- Wiesz, najchętniej
zjadłabym Cię, wtedy zawsze byłbyś ze mną – jej kulinarne porównanie
przypomniało mi o daniu, które z pewnością jest już gotowe.
- Więc najpierw coś
przekąsimy, a później mnie schrupiesz – zażartowałem wychodząc do kuchni.
- To jest niesamowite,
tyle smaków, tyle delikatności i rozkoszy dla podniebienia. Jak nazywa się to
danie? - spytała dokładając na talerz kolejną porcję.
- Tagine. To nazwa potrawy
i naczynia, w którym się ją przygotowuje. Kuchnia marokańska – dodałem.
- Opowiedz jak to
zrobiłeś, proszę – choć wydawało mi się, że znam już jej wszystkie uśmiechy,
ten znowu był czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym.
- Opowiem...
- Na początek dobrze jest
mieć odpowiednie naczynie. Naczynie do tagine można kupić w Polsce bez
większego problemu, ale gdy go nie mamy, wystarczy zwykły rondel...
- Taki z pokrywką? -
przerwała mi.
- Tak, z pokrywką.
Przygotowanie dania najlepiej rozpocząć kilka godzin wcześniej, marynując
mięso. Potrzebujemy około pół kilo fileta z kurczaka lub indyka, trochę oliwy i
mieszankę przypraw, na przykład Ras el Hanout lub Tagine.
- I co dalej – spytała
gładząc moją dłoń.
- Bierzemy dwie cebule,
dwie marchewki, jedną paprykę, batata i wszystko kroimy w paski lub w kostkę.
Później wystarczy w naczyniu podgrzać oliwę i włożyć mięso, następnie pokrojone
warzywa i garść czarnych oliwek. Całość zalewamy szklanką bulionu, a na koniec
dodajemy przyprawy: kmin rzymski, imbir, czosnek, szafran, łyżkę miodu, sól i
pieprz… - na twarzy Beaty malowało się coraz większe znudzenie, aż wreszcie nie
wytrzymała i powiedziała:
- Kochanie, świetnie Ci
poszło z tą przystawką. A gdy jej dłoń powędrowała w kierunku guziczków bluzeczki,
dodała - a teraz ugotuj danie główne.
Naczynie już widziałam, ale pierwszy raz widzę w nim danie do spożycia. Wygląda wyśmienicie :)
OdpowiedzUsuńSmacznego dania głównego :)
I równie dobrze smakuje :)
UsuńNo przepis na przystawkę jest
OdpowiedzUsuńa gdzie przepis na danie główne? :))))
Ciekawość, pierwszy stopień do piekła :)
UsuńZ "głodem" nie wygrasz :)
OdpowiedzUsuńNie ma szans :)
UsuńVery Interesting pottery !!!
OdpowiedzUsuńI think is dish for eating and the food looks very delicious !!!
This dish is called Tagine. Dish also so called. Comes with Moroccan cuisine.
UsuńSzkoda, że zdjęcia w internecie nie pachną :) Ale i tak ślinka cieknie od samego patrzenia :) Co do tekstu, piszesz naprawdę świetnie. Pisujesz może coś więcej? Jakieś dłuższe formy? :> Jeśli nie, to talent się marnuje ;)
OdpowiedzUsuńTo jedna z najdłuższych moich form :)
UsuńAleż to się wszystko ładnie komponuje: obraz, tekst i muzyka.
OdpowiedzUsuńNawet niebieski płomień gazu współgra z motywem dekoracyjnym na naczyniu.
A muzyka z kardamonem :)
A kardamon?? Kardamon z Beatą :))
A Beata? :)
UsuńZ kucharzem :D
UsuńTo smacznego i do dania głównego też z kompozycją nie lada ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńa deser ???? bez deseru się nie liczy :)))))))))))))
OdpowiedzUsuńKisiel może być?
UsuńDanie pysznie wygląda, świetnie się prezentuje i fajnie się czytało:) i takiego popołudnia życzę:).
OdpowiedzUsuńUwielbiam kuchę hinduską i arabską - za ich kolory i aromaty. Gdy robię Tagine, pachnie cały dom.
UsuńCiepłe, radosne kolory
OdpowiedzUsuńJedna z zalet kuchni arabskiej :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKorzystaj z tych zalet jak najczęściej:)
UsuńCzy danie główne będzie również długo gotowane na wolnym ogniu??!! :)))
OdpowiedzUsuńKażdy kucharz ma swoje tajemnice. Mam je i ja.
UsuńTwoje opowiadanie przywołało mi na pamięć inne:
OdpowiedzUsuń~~ Do polskiego kościoła wchodzi Rosjanin. W kościele odbywa się msza św., grają organy, Rosjanin jest zasłuchany. Nadeszła pora kazania, ksiądz długo mówi, zniecierpliwiony Rosjanin nie wytrzymuje i woła: chwatit propagandu, dawaj muzyku ~~
Pozdrawiam cieplutko:-))
czuciowy chłopak :)
UsuńZdjęcia zachwycają... :)
OdpowiedzUsuńa deser?
OdpowiedzUsuńOranżada w proszku :)
UsuńJezeli w wersji z mojego dziecinstwa...
UsuńTylko i wyłącznie takiej :)
UsuńSmacznie! :) Mniam
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńEh... wiesz co dobre... bardzo lubie kuchnie Polnocnej Afryki:) moze nawet bardziej niz indyjska ktora bywa "zbyt" intensywna:)
OdpowiedzUsuńI przyznaje ze zdaza mi sie wyczarowac czasem jakas perełkę.
Ale jesli chodzi o zapachy to owszem w trakcie gotowania, ale boszzz jak ciezko sie ich pozniej pozbyc...
Ale i tak uwielbiam:) poza tym praktyka czyni mistrza a danie uznaje za udane jak smakuje tak jak ugotowane przez kolezanke hinduske:) Poza tym dania indyjskie sa bardzo oszczedne. Mozna cudenka z niczego wykreowac:)
tu taki romantyczny wieczor a ja o zarciu:)))
UsuńDobre żarcie też bywa romantyczne :)
UsuńJucy colors, looks tasty!
OdpowiedzUsuńHave a creative weekend.
All the best.
And it is delicious. Very tasty :)
UsuńKoniecznie z kardamonem :P
OdpowiedzUsuńInnej opcji nie ma :)
Usuń