środa, 3 lipca 2013
Moje Psińco
Jej ojciec był rasowym Manchester Terrierem, matka nie miała rodowodu. Ale to bez znaczenia, bo przecież była najpiękniejszym i najmądrzejszym psem pod słońcem. Kochała całą sobą, ale gdy zaszło się jej za pazurki, potrafiła być Zołzą nad Zołzami. Jej szczęki zamieniały się wtedy w bezwzględną niszczarkę. Najnowsze buty za 300 zł czy 20 metrów węża do podlewania nie stanowiło dla Niej najmniejszego problemu.
Cóż... i tak nie potrafiłem się na Nią gniewać. Może dlatego nigdy nie tknęła nic mojego.
Za to wieczorami lubiła wskoczyć mi na kolana, następnie obrócić się tyłem do mnie i siedząc odepchnąć się przednimi łapami tak, że głową lądowała na moim ramieniu. Wtulała się i z tylnymi łapami w pozycji "za piętnaście trzecia" zasypiała.
Aza, zwana też Azalią lub Moim Psińcem nigdy już nic nie pogryzie, nigdy nie zrobi rundy honorowej na powitanie gdy wracałem z pracy, nigdy już nie wskoczy do łóżka by zasnąć w nogach.
Odeszła wczoraj rano.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No i płaczę.....nie wiem co powiedzieć....
OdpowiedzUsuńtrzymaj się :*
Była naprawdę śliczna.....
Pochowałem ją w ogrodzie, pod wielkim orzechem.
UsuńTo będzie piękne miejsce dla niej.
UsuńAle jak ktoś mógł otruć takiego cudnego psa. Przecież wystarczy na nią popatrzeć. Rano kiedy otworzyłam Twój wpis, najpierw zobaczyłam zdjęcie. Pomyślałam jaki śliczny pies....potem czytałam jak się do Ciebie tuli, a na końcu dopiero to ostatnie zdanie.....popłakałam się
Sama mam psa wiem jaka to miłość...
Syn powiedział, że zrobi tam mały krzyż.
UsuńDodaję swoje łzy... Bo ze słowami sobie nie radzę...
OdpowiedzUsuńDzięki
UsuńOjej, bardzo mi przykro :(((
OdpowiedzUsuńJest złość, bo wiele wskazuje na to, że ktoś ją otruł.
UsuńTo smutne, bardzo, współczuję.
OdpowiedzUsuńByła moim psem, ja ją przywiozłem do domu i od tej chwili złączyła nas wielka przyjaźń.
UsuńMiałem to samo z moimi bokserkami. Wszystkie odchodziły w wieku 8 lat - za wcześnie! Wiem więc jak to jest. Szkoda i żal!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Aza miała zaledwie 2,5 roku.
UsuńWypadek? Rozstanie? A może musiałeś zostać panem od życia i od śmierci?
OdpowiedzUsuńŚcisk w dołku i gula w gardle...jeszcze długo...jakikolwiek byłby powód...
Najprawdopodobniej zatrucie trutką na szczury... Tak, musiałem być panem jej życia i śmierci.
UsuńTo przykre i bolesne gdy tracimy przyjaciela.Bardzo Ci wspolczuje:(
OdpowiedzUsuńZwłaszcza gdy widzi się jak cierpi :(
UsuńChoć jej nie znałam, to wiem, że była wspaniałym psem. Zwierzęta tym różnią się od ludzi, że nie oceniają, nie obrażają się o byle co, a są wierne do ostatnich swoich chwil. Są prawdziwymi przyjaciółmi i odejście takiej istotki boli przez bardzo długi czas. Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńKażdy pies jest wspaniały. Dla mnie ona była najwspanialsza. Kochałem ją za bystrość, inteligencję i wielkie oddanie.
UsuńTwoja Aza była pięknym psem.
OdpowiedzUsuńTak mi przykro. Wiem, jak to boli...
Dziękuję, bardzo dziekuję
UsuńGdybym miała coś powiedzieć nie mogła bym przez ściśnięte gardło. Napisać też trudno...po prostu współczuję. Dla Ciebie zawsze zostanie..."coś pięknego"
OdpowiedzUsuńByła z nami zaledwie 2,5 roku, a naprawdę podbiła nasze serca.
UsuńDoskonale znam to uczucie. Bardzo, bardz, bardzo ci współczuję. Ten wiersz znam już na pamięć... za każdym odejściem...
OdpowiedzUsuńTo tylko pies..
To tylko pies, tak mówisz, tylko pies...
A ja ci powiem
Że pies to czasem więcej jest niż człowiek
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie
A kiedy się pożegnać trzeba
I psu czas iść do psiego nieba
To niedaleko pies wyrusza
Przecież przy tobie jest psie niebo
Z tobą zostaje jego dusza
(Barbara Borzymowska)
Szczera prawda... Dziękuję
UsuńMiałam kiedyś maleńkiego pieska, niewiele większe od kota, czarnego kudłatego kundelka. Właściwie to był pies mojego taty. Mój tata podpierając się laską chodził bardzo powoli, tak samo powoli chodził obok niego pies. Pewnego niedzielnego popołudnia Misiu zniknął bez śladu. Płakaliśmy z tatą kilka tygodni i w końcu pogodziliśmy się z faktem że psa nie ma. Po wielu latach przypadkowo dowiedziałam się kto go zabił. Nie potrafię, do dziś, tej osobie tego wybaczyć i zawsze będę ją nazywać Kainem. Psa już nie chcę mieć, bo jeśli coś mu się stanie to jak to przeżyć. Trzymaj się. Alina.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie już życia bez psa, na pewno wezmę kolejnego. Ale niezbyt szybko. Choćby z szacunku dla Azy.
UsuńVery lovely dog !!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńYes. Unfortunately, it is gone.
UsuńOkrutność ludzka nie zna granic !
OdpowiedzUsuńWspółczuję.
Niemoc w ratowaniu kociego życia przeżyłam w dzień Nowego Roku.
Powiernik moich myśli też został otruty !
Od marca jest jego następca, szczęśliwa w naszym domu figlarna koteczka, a ja za każdym jej wyjściem do ogrodu mam obawy, czy i jej ktoś nie skrzywdzi .
Nie wiem co kieruje takimi ludźmi... Naprawdę nie wiem...
UsuńCo za draństwo! Niestety spotykane.
OdpowiedzUsuńPodobno psy i ich właściciele spotykają się kiedyś na tęczowym moście - będzie tam na Ciebie czekała.
A ja będę jej wypatrywał.
UsuńFull concentration, what am I hearing?
OdpowiedzUsuńGreetings,
Filip
Probably was poisoned. She was only 2.5 years.
UsuńNie masz racji, ze jej juz nie ma. Jest, tylko inaczej.
OdpowiedzUsuńMoja Carmen tez jest czlonkiem rodziny, choc to sunia;)
Nie ma jej fizycznie i tego brakuje najbardziej. Na szczęście jest pamięć, zdjęcia, filmy...
UsuńNie mogę uwierzyć. Przykro mi bardzo, dla mnie pies też zawsze był członkiem rodziny. Takie rozstania bolą, szczególnie jeśli są nagłe i tak bezsensowne.
OdpowiedzUsuńSmutno, bardzo smutno. Pozostały wspomnienia...
OdpowiedzUsuńWiesz, Mroczny, ja rozumiem, jezeli pies dozyl w swojej emeryturze slusznego wieku i przeniosl sie za teczowy most. Tez jest smutno i zle. Ale swiadomosc, ze ktos celowo, albo i nawet bezmyslnie skrzywdzil zwierze, to wtedy budzi sie we mnie wscieklosc! Rok temu jednemu znajomemu ktos otrul suke, ktora karmila swoje 10 dzieci! Byly juz duze! Za dwa tygodnie mialy isc do swoich domkow! Przepiekne i kochane przez cala rodzine! Oczywiscie i suka i dzieci odeszly. Ryczalam jak bobr, choc to wcale nie taki bliski znajomy. Gdybym ja byla na jego miejscu, to nie wiem, czy udalo by mi sie wyzwolic spod checi zemsty...
OdpowiedzUsuńBo mial podejrzenia , kto to zrobil.
Nierozumiem ludzi!
Sami siebie niech truja!
Ale od psow i kotow niech sie trzymaja z daleka!
Tez mi smutno z powodu Azalii.
Nie wiem co napisać, bo wiem jak to boli i żadne pocieszenia nie pomogą. Musisz to przeżyć sam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi! Smutne jest to, że straciłeś ją w taki sposób... trzymaj się!
OdpowiedzUsuńHow important is the pedigree?
OdpowiedzUsuńand...the owners of animals? What about their own pedigree?
(Pedigree = ability to care, love and understanding our four-legged friends)
Amazing shot and beautiful dog...
Oh ... and I really feel his death...
OdpowiedzUsuńWhen you lose a friend...you are really sad. You will remember the good moments...you'll never forget this faithful fellow...