środa, 3 lipca 2013

Moje Psińco


Jej ojciec był rasowym Manchester Terrierem, matka nie miała rodowodu. Ale to bez znaczenia, bo przecież była najpiękniejszym i najmądrzejszym psem pod słońcem. Kochała całą sobą, ale gdy zaszło się jej za pazurki, potrafiła być Zołzą nad Zołzami. Jej szczęki zamieniały się wtedy w bezwzględną niszczarkę. Najnowsze buty za 300 zł czy 20 metrów węża do podlewania nie stanowiło dla Niej najmniejszego problemu.
Cóż... i tak nie potrafiłem się na Nią gniewać. Może dlatego nigdy nie tknęła nic mojego.
Za to wieczorami lubiła wskoczyć mi na kolana, następnie obrócić się tyłem do mnie i siedząc odepchnąć się przednimi łapami tak, że głową lądowała na moim ramieniu. Wtulała się i z tylnymi łapami w pozycji "za piętnaście trzecia" zasypiała.
Aza, zwana też Azalią lub Moim Psińcem nigdy już nic nie pogryzie, nigdy nie zrobi rundy honorowej na powitanie gdy wracałem z pracy, nigdy już nie wskoczy do łóżka by zasnąć w nogach.
Odeszła wczoraj rano.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...